piątek, 30 grudnia 2016

W hołdzie ś.p. fotografii analogowej (2009)

Prace z tego cyklu powstawały w 2008 i 2009 roku. Są pod jednym względem niezwykłe, ponieważ traktują o śmierci fotografii tradycyjnej, ale nie ma w nich żadnego elementu, łączącego się z techniką fotograficzną. Nie ma w nich podstawowego składnika, czyli papieru fotograficznego, opartego na emulsji Dodaj do słownika, nie ma też zastosowania negatywów, ale widzimy dwa inne istotne składki: aparaty fotograficzne na klisze (negatywy) oraz elementy kojarzące się z ikonografią chrześcijańską. Stary aparat, nieomal przedmiot kultu w niektórych kręgach, został zdegradowany i unicestwiony. Stał się rupieciem, bez wartości.

Kres pewnych pewnych instrumentów, z cyklu W hołdzie ś.p. fotografii analogowej, 2009

W artykule pt. Podsumowanie podsumowań.... w fotografii 2013 opublikowanym w magazynie "O.pl" napisałem: "Na szczególne wyróżnienie zasługiwały dwie wystawy Andrzeja Różyckiego, W hołdzie ś.p. fotografii analogowej – contiuum oraz Podniesienie – zarys idei, obie prezentowane podczas festiwalu w Białymstoku. Fotograf ten jest obecnie pomijany ze względu na stale występujący w jego pracach wątek religijny. W ostatnich latach przeżywa on natomiast swoisty renesans artystyczny. Potrafi balansować pomiędzy sacrum a profanacją idei i symboli. Dlatego niektórzy widzowie w Białymstoku byli zbulwersowani. Różycki miał też w tym roku inne prezentacje, w Pile i Suwałkach. Napisał nowe teksty teoretyczne, szczególnie interesujący jest ten z katalogu Andrzej Różycki. Odległe kamieni milczenie (CSW Suwałki)".  

Czy taka jest obecna sytuacja fotografii analogowej? I tak i nie. Oczywiście wszystko zależeć będzie o jakiej fotografii mówimy - czy o artystycznej, czy o prasowej czy o konsumencko-turystycznej? W fotografii artystycznej czy postartystycznej, jeśli przyjmiemy za pewnik koniec tradycyjnej sztuki, coraz bardziej popularne są stare techniki i tzw. techniki alternatywne (kamera otworkowa, techniki chromianowe, a zwłaszcza mokry kolodion). W tym zakresie mamy swoich mistrzów. Przykładowo wymienię pinhole: Andrzeja J. Lecha i Bogdana Konopki, mokry kolodion: Rafała Biernickiego i Marcina Sudzińskiego czy oleje Andrzeja Dudka-Durera, który pracę w tej technice tworzył już od początku lat 70. 

Jedne istnienia, nie tylko techniki, umierają i znikają, inne pojawiają się. W fotografii panuje swoista reinkarnacja...., pomimo jej technologicznego charakteru, który tak silnie determinuje jej istnieje i stymuluje ciągły rozwój. Andrzej Różycki chciał być prorokiem śmierci, ale cała sytuacja nie jest taka klarowna i łatwa do interpretacji. Z pewnością fotografia analogowa umarła dla niego, gdyż nie ma wielu lat ciemni w domu i nie posługuje się aparatami na klisze.

Azymuty, 2008, kolaż, ready-made,

Odwiecznie różowe motywy, 2008, kolaż, ready-made,

Aparaciki na drogę, 2008, kolaż, ready-made,

Bywało trudno czasami, 2008, kolaż, ready-made,

Od lewej: Epitafium dla tego co było, Aparaciki na drogę i Papier jednakowoż użyty, 2008, kolaż, ready-made

Wystawa W hołdzie śp. fotografii analogowej - continuum, 2013, Białystok Interfoto Festival, Wystawę oglądają (od lewej): Ewa Świdzińska i Keymo. Fot. K. Jurecki

Rozwinięciem tego cyklu był kolejny Box Sanctum, który jest tworem z zakresu  asamblażu, On także był prezentowany na wystawie W hołdzie ś.p. fotografii analogowej na festiwalu Interphoto w Białymstoku (2013), a także na ekspozycji w Muzeum Stanisława Staszica w Pile w tym samym roku. Poniżej publikuję trzy strony z tekstem teoretycznym [bez tytułu] Andrzeja Różyckiego z katalogu tej wystawy (ss.1-3).






Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009

Box Sanctum, 2009
Czas obiektywnie przeszły, 2009

Fotoandrzejozofia (2010)

Cykl Fotoandrzejozofia jako aneks do wystawy Człowiek w nieskończoności zapisu, Muzeum Kinematografii, Łódź, 2015/2106, kurator Andrzej Różycki


Krzysztof Jurecki

Wspólne dziedzictwo Fotoandrzejozofia

Andrzej Różycki, który zna i ceni twórczość Zofii Rydet, jak mało kto, w 2010 roku stworzył cykl dwunastu fotokolaży. Wykorzystał w nich fragmenty własnych zdjęć oraz z różnych serii Rydet, jakie otrzymał z Fundacji im. Zofii Rydet. Całość serii, która nie ma swego precedensu w światowej historii fotografii artysta określił mianem Fotoandrzejozofia. Nikt wcześniej w ten sposób nie łączył w ramach jednego cyklu fragmentu twórczości innego twórcy. Na pierwszym planie zawsze znajduje się "część" Rydet. Ale ze względu na wielkość drugi plan z Różyckim w "tle" może tez dominować nad pierwszym. 

Warto przypomnieć, że Różycki nie tylko przyjaźnił się z Rydet, którą znał od 1968 roku, ale po jej śmierci wielokrotnie organizował jej ekspozycje, także poruszające problem fotomontażu - Nożyczki a Zofia Rydet (Galeria 87, Łódź, 2010), na której pokazano także prace "pomontażowe" (określenie Różyckiego) z cyklu Rydet pt. Zagrożenie. 

W 2010 roku stworzył jedyny w swoim rodzaju cykl "współpracując" przy nim ze zmarłą w 1997 roku Rydet. Fragmenty należące do spuścizny Rydet są delikatnie podklejone i w każdej chwili mogą powrócić do stanu pierwotnego. Myślenie i praktyka artystyczna Różyckiego nie jest zatem dominujące i zawłaszczające w sposób modernistyczny czy pasożytujący w relacji postmodernistycznej. Jest próbą dialogu i poszukiwania kontaktu z duchowością gliwickiej artystki. W ten sposób Różycki działa w paradygmacie sztuki dawnej, która poszukiwała kontaktu z innymi zmarłymi, w tym artystami.

Wykorzystał fragmenty zdjęć z takich cykli, jak Mały człowiek, Świat uczuć i wyobraźni (najbardziej fotokolażowy cykl i opublikowany album) i Suita Śląska. Skorzystał także materiału bardziej "prywatnego" artystki, gdyż na jednym z fotokolaży widzimy córkę Urszuli Czartoryskiej - Olgę Stanisławską. Wszystkie te zgoła rozczłonkowane i najczęściej chaotyczne fragmenty życia i sztuki zostały połączone w różnorodny sposób. Są prace o strukturze dadaistycznej, ale także nawiązujące do obrazowania klasycystycznego.  Zasada jest następująca: może dominować watek Rydet lub Różyckiego ale może wystąpić też równowaga, która chyba jest najbardziej oczekiwanym stanem. 

Jak już napisałem według mojej koncepcji są to bardzo ważne, niedoceniane prace. Dużo bardziej zajmujące od wystawy Jana Dziaczkowskiego Pozdrowienia z wakacji czy Historie prawdziwe i zmyślone (Narodowa Galeria Sztuki, Zachęta, Warszawa, 2015), który w mojej ocenie, był ciekawszym malarzem, niż fotomontażystą. Ale czy dyrekcja warszawskiej Zachęty słyszała, że jest taki artysta w Łodzi - "Andrzej Różycki"? Jego cykl należy do najważniejszych, jakie powstały w fotografii polskiej w XXI wieku i dlatego powinny być pokazane w warszawskiej Zachęcie, tak jak bardzo dawno pokazano tam prace Zofii Rydet. Kiedy w 1998 roku przygotowywałem ekspozycję Zofii Rydet w Muzeum Sztuki w Łodzi warszawska Zachęta (ówczesny dyrektor Anda Rottenberg) nie była nią zainteresowana. Dodam tylko, że wcześniej takie propozycje do Zachęty pisała również Urszula Czartoryska - kierownik Działu Fotografii i Technik Wizualnych, gdyż ona rozpoczęła przygotowania do organizacji wystawy Rydet w Łodzi, zaraz po jej śmierci w 1997 roku.













Dokumentacja z wystawy W stronę człowieka. W hołdzie Zofii Rydet, fot. K. Napiórkowski

Dokumentacja z wystawy W stronę człowieka. W hołdzie Zofii Rydet, cykl Fotoandrzejozofia,  fot. K. Napiórkowski
Dokumentacja z wystawy W stronę człowieka. W hołdzie Zofii Rydet, cykl Fotoandrzejozofia,  fot. K. Napiórkowski
Andrzej Różycki w czasie otwarcia wystawy W stronę człowieka. W hołdzie Zofii Rydet, fot. K. Napiórkowski
 Dokumentacja z wystawy W stronę człowieka. W hołdzie Zofii Rydet, cykl Fotoandrzejozofia,  fot. K. Napiórkowski



Czesław Kuchta, "Datofaktografia grupy Zero 61", [2001], maszynopis w posiadaniu K. Jureckiego oraz K. Jurecki "Krótka historia Zero 61"

Zaproszenie na wystawę Grupa Zero-61 (1961-1969), Muzeum Sztuki w Łodzi, otwarcie 7.10.2016, godzina 18


Zamieszczam niepublikowaną Datofaktografię grupy Zero-61, opracowaną wnikliwie pod koniec życia przez Czesława Kuchtę (zm. 2001. Jest ona najbardziej wnikliwym opisaniem historii grupy Zero 61, wraz od s. 12, komentarzem. Jest to bardzo ważny materiał historyczny. Zabrakło go na wystawie w Muzeum Sztuki w Łodzi (kurator i autor monografii Lech Lechowicz), jaka odbywała się między 07.10.16 a 08.01.17 i przede wszystkim w opublikowanej przy tej okazji monografii Grupa Zero-61, którą przygotował Lechowicz. Na wystawie w Łodzi oraz w monografii do członków grupy Lechowicz zaliczył poetę Janusza Żernickiego, co według jest błędem. Pisałem o tym w tekście pt. Zero 61: wystawa i monografia, jaki opublikowałem w magazynie "O.pl". Na stronie 14 Datofaktografii grupy Zero-61 napisał o tym dużo wcześniej Kuchta. I jest to bardzo istotne, gdyż na ekspozycji w Muzeum Sztuki postać Żernickiego, została dodatkowo zaakcentowana, w formie dużego zdjęcia, a właściwie reprodukcji/wydruku. 

Ekspozycja w Muzeum Sztuki mogła stać się dyskusją na temat znaczenia Zero 61, na temat polskiej fotografii lat 60., czy też znaczenia grupy dla Warsztatu Formy Filmowej, a nawet Kultury Zrzuty. Niestety Muzuem Sztuki, które posiada wiele cennych fotografii dotyczących Zero 61, nie jest zainteresowane takimi debatami.

Grupa Zero 61 w dalszym ciągu czeka na spektakularną ekspozycją. A ich prace powinny być pokazywane w kontekście poezji, także młodopolskiej, do której nawiązywali, ale przede wszystkim w relacji do malarstwa polskiego, do którego tak twórczo nawiązywali i jednocześnie stworzyli nowe wartości.
















Krótka historia Zero 61

Grupa fotograficzna działająca w Toruniu w latach 1961-1969, choć formalnie istniała do 1970 roku. Wywodziła się z ruchu studenckiego, przede wszystkim spośród studentów i absolwentów Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Finansowana była, jak wszystkie ówczesne koła i kluby studenckie w kraju, przez ZSP. Współpracowała z innymi klubami, które działały wówczas na Uniwersytecie: ze Studenckim Klubem Filmowym "Pętla", z interdyscyplinarnym "Kręgiem" (1966-67) i z fotograficznym "Rytmem" (1962-63).
Początkowo skład "Zero 61" tworzyli: Czesław Kuchta (zm. 2001), Jerzy Wardak, Józef Robakowski, Wiesław Wojczulanis, Romuald Chomicz i Lucjan Oczkowski. W pierwszym okresie istnienia grupy w latach 1962-63 nowoczesne prace tworzył przede wszystkim Wojczulanis (odwoływały się one do dadaizmu Man Raya i międzywojennych prac Edwarda Westona) oraz niekiedy Robakowski (Durszlak, 1962). Później do grupy przystąpili: Andrzej Różycki (w 1964), Antoni Mikołajczyk (w 1967), Wojciech Bruszewski (w 1967) i Michał Kokot (w 1967).




Grupa stanowiła przez lata wąskie grono przyjaciół i znajomych, co miało wpływ na tworzoną fotografię. Miała ona zarówno charakter eksperymentatorski, jak i jednocześnie tradycyjny; odwoływała się do takich mistrzów fotografii, jak Jan Bułhak czy Edward Hartwig, a także do nowoczesnego reportażu będącego rezultatem wystawy Edwarda Steichena "Rodzina człowiecza", czy do popularnych w latach 60. fotografików, takich jak Wojciech Plewiński. Ten swoisty dychotomizm w nienapisanym programie artystycznym grupy "Zero 61" był jednym z najważniejszych utajonych konfliktów pomiędzy fotografią tradycyjną, za którą opowiadali się Kuchta i Wardak, a poszukiwaniami o coraz bardziej awangardowym charakterze, które stymulował Robakowski a potem także Bruszewski. Grupa nie miała określonego programu artystycznego. Najważniejszym ich dążeniem było poszukiwanie coraz to nowych technik i rozwiązań formalnych o ludyczno-ironicznej postawie, innym razem o charakterze melancholijno-romantycznym czy też sentymentalno-symbolicznym. Od 1964 roku życie towarzysko-artystyczne skupiało się w pracowni Kuchty na ul. Rabiańskiej i z tego powodu nazywane było "Republiką Rabiańską". Grupa kontestowała zarówno oficjalną fotografię ZPAF-u, przede wszystkim twórczość toruńskiej artystki - Janiny Gardzielewskiej, jak i graficzno-malarską z kręgu "Grupy Toruńskiej" i jej mistrza prof. Stanisława Borysowskiego.




Co prawda grupa "Zero 61" działała na marginesie oficjalnego życia fotograficznego, ale jej niektórzy członkowie szybko stali się członkami ZPAF-u (Wardak w 1965; Różycki, Kuchta, Robakowski w 1966) biorąc udział w 1968 roku w ważnej dla najnowszych przemian wystawie "Fotografia subiektywna" (BWA Kraków).
Ich twórczość z lat 60. można określić jako metaforyczną, odwołującą się do pewnych rozwiązań surrealistycznych, do malarstwa Młodej Polski (Jacka Malczewskiego), jak też do kręgu abstrakcji niegeometrycznej. Grupa współpracowała z toruńskim poetą Januszem Żernickiem, który swe wiersze, stanowiące inspirację dla wielu fotografii, eksponował na wystawach prac "Zero 61".




W 1969 roku odbyła się tzw. wystawa "w starej kuźni" przy ul. Podmurnej 32 w Toruniu, która była ostatnim wystąpieniem grupy. Powstała wówczas niezrealizowana koncepcja zawiązania nowej grupy "Zero 69". Ekspozycja ta jest ważna dla zrozumienia całej sztuki tego czasu, gdyż była ona miejscem prowokacyjnego a nawet ludyczno-prowokacyjnego niszczenia przez artystów swych prac na oczach widzów, co należy łączyć z kwestionowaniem dotychczasowego modelu dzieła artystycznego (nie tylko fotograficznego), gdyż wystawa z dzisiejszego punktu widzenia była intermedialną instalacją. Była ona na tyle radykalna, że swe prace pokazali tylko: Robakowski, Bruszewski, Mikołajczyk, Różycki i po wahaniach Kuchta. Centrum działania grupy przenosiło się już do Łodzi. Dlatego "Zero 61" zapowiadała swym programem intermedialnym, pasją eksperymentowania w zakresie materii fotograficznej, jak też postawą ludyczną późniejszą twórczość łódzkiego Warsztatu Formy Filmowej, który powstał w 1970 roku w szkole filmowej w Łodzi.
Grupa "Zero 61" wyrosła z fotografii amatorskiej (studenckiej), w wyniku czego twórcy związani z tą formacją w końcu lat 60. obok prac bardzo nowoczesnych wykonywali również prace na bardzo zróżnicowanym poziomie artystycznym (np. Kokot). W końcowym momencie działania grupy Robakowski i Bruszewski tworzyli prace odwołujące się do dadaizmu, a sięgające do estetyki pop-artu i asamblażu. Były to "obiekty fotograficzne", które pokazywali już w "starej kuźni" i na wystawie "Fotografowie poszukujący" (Galeria Współczesna w Warszawie, 1971), która otworzyła okres fotografii medialnej w Polsce.
Wartość fotografii grupy "Zero 61" polega na interesujących innowacjach w dziedzinie technologii fotografii, w tym w technice fotomontażu (Wardak, Robakowski, Kuchta, Kokot) i technice barwnego reliefu (Kuchta). W twórczy sposób odwoływali się do pop-artu (Mikołajczyk) i do realności życia łącząc je z tradycją malarstwa młodopolskiego (Różycki). Sięgali także po fotografie rodzinne i anonimowe (Różycki) przeprowadzając na odbitkach odrębne, unikatowe zabiegi i interwencje polegające na specyficznym wywoływaniu odbitki, malowaniu jej, czy nawet darciu emulsji (Różycki). W związku z tym ich prace zapowiadały zarówno "fotografię inscenizowaną" lat 80. i 90., jak też nurt związany z postmodernistyczną koncepcją fotografii, odwołujący się do cytowania zarówno dzieła malarskiego, jak też fotograficznego oraz poszukiwania sfery sacrum. Dlatego można powiedzieć, że w ramach grupy "Zero 61" w latach 1967-69 najwartościowsze zdjęcia, choć nie zawsze nowoczesne i progresywne, wykonał Różycki. Fotografie grupy należą do najważniejszych osiągnięć polskiej fotografii po II wojnie światowej z kręgu fotografii o awangardowym rodowodzie.

Krzysztof Jurecki (2004)