piątek, 30 grudnia 2016

Krzysztof Jurecki, Zrozumieć i być z sacrum

Zaproszenie na wystawę w Galerii Wozownia, 2011

           Twórczość Andrzeja Różyckiego jest według mojej koncepcji koegzystencją bycia z sacrum, którego moc może być inspirującą w religii i sztuce interpretowanej przez artystę w zadziwiający sposób. Z jednej strony fotografia najczęściej tworzona w manualny sposób, jest hybrydalnym zjawiskiem plastycznym od lat 60. XX wieku, a z drugiej posiada wartość dokumentu, wynikającego z medium. Łączyła się głównie z malarskim poszukiwaniem związanym z koncepcją neoawangardową, ale od drugiej połowy lat 80. najczęściej nawiązywała do tradycyjnego przekazu związanego z istotą sztuki pojmowaną, jako działanie symboliczne, o romantycznej tradycji. Ale należy zaznaczyć, że konkretyzacja własnej sztuki, pojmowanej w formule rozumiejącego „bytu” reagującego na problematykę sacrum, pojawiła się dopiero w latach 80., począwszy od ekspozycji Koszulki Panny Marii[1].

Otwarcie wystawy w Wozowni, 2011.Od lewej K. Jurecki, Anna Jackowska i Andrzej Różycki, fot. K. Napiórkowski

Brzask sztuki – dziewczynki, pejzaże, alchemia medium oraz Modlitwa

Różycki jest artystą osobnym, pomimo przynależności do kilku grup i środowisk artystycznych. Od czasów grupy Zero 61, czyli po 1964 roku, poszukiwał sakralności świata, który odkrywał i penetrował. Ale nie była to jeszcze ściśle określona postawa religijna, lecz bardziej ludyczna i afirmatywna wobec uroków życia. Świadczyły o tym zdjęcia młodych dziewcząt, które, analogicznie do Małego człowieka Zofii Rydet, miały przedstawiać nieskazitelne piękno bytu. Jednak fotografowanie dziewczynek oczekujących na dojrzałość przypomina także postawę fotograficzną Lewisa Carrolla, ale jest także ważnym wyznacznikiem, bardziej życiowym, niż artystycznym.
W tych zdjęciach rozmarzonych dziewczynek - nieskalanych jeszcze czasem związanym z umieraniem ciała, a czasem tak istotnym w myśleniu fotograficznym, ujawnia się magiczna siła melancholii, gdyż żal nam z dzisiejszej perspektywy upływu czasu młodzieńczych ciał wydanych na tragizm przemijania, który jest wciąż skryty (Szumi koniczynka, szumi).
Rys sakralny pojawia się w innej tematyce, trochę młodopolskiej, jak Melancholia cmentarna, czy w jednej z najważniejszych fotografii, jakie powstały w dwudziestym wieku w Polsce – w Zatrutej studni działającej potęgą symbolu, który paradoksalnie skonfrontowany został z pop kulturą o konsumpcyjnej i popartowskiej stylizacji. I na tym polega niezwykłość tego fotokolażu. Polska jesień (1968) jest innego rodzaju myśleniem symbolicznym poświęconym ofierze, jaką złożono ojczyźnie w 1939 roku.
Ale największy aspekt magiczności czy alchemiczności fotografii ujawnił się w technice pseudosolaryzacji oraz w specjalnie nieutrwalonym obrazie pozytywowym, który nieustająco zmienia swoją kolorystykę! W tej technice powstały m.in. znane prace: Polodowcowiec oraz Pomnik poety.
Dla określenia późniejszej postawy Różyckiego, jako artysty religijnego i wierzącego w kontakt z sacrum, niezwykle ważna z dzisiejszego punktu widzenia jest Modlitwa  kobiety klęczącej przed ścianą na kamiennym bruku! Sugestywny  klimat ludzkiej metafory życia odcina się od ówczesnej tematyki religijnej zarówno fotografii Zofii Rydet, jak i najważniejszych prac Adama Bujaka. Podobny pesymistyczny klimat ma inny znany fotomontaż Różyckiego Klatka – życie ludzkie nie ma określanego sakralnego spełnienia, wydane jest na egzystencjalne zmaganie z materią. Być może piekielną?

Co wyniknęło z analizy Ikara dla fotografii polskiej?

W latach 70. wątki analityczne, wywodzące się z konceptualizmu dominowały w idei Różyckiego jako „reguły gry”, a przeplatały się z lekko zarysowanymi w wyobraźni twórczej aspektami dotyczącymi mitu, tajemnicy upływającego czasu. Pojawiły się także zainteresowania twórczością nieprofesjonalną.  Właśnie zainteresowania sztuką ludową, jej innymi wzorami kulturowymi i jej bytem w świecie wiecznych idei przyczyniły się do powstania oryginalnej twórczości w zakresie dokumentu filmowego, który z pewnością miał wpływ na fotograficzną twórczość Różyckiego.
W tym dziesięcioleciu powstało najmniej prac sakralnych, choć ontologia pojawia się w niektórych, jak np. w cyklu Konkluzje fotograficzne (1976) przedstawiającym m.in. zwinięte w rulon i przewiązane sznurkiem zdjęcie, którego nie jesteśmy w stanie obejrzeć[2]. W jego percepcji ma nam pomóc tekst towarzyszący tej realizacji. Do cyklu Fotografia warunkowa należy niezwykłe wprost zdjęcie, składające się z dziewięciu fotografii nagrobków różnych wyznań i narodowości. Na każdym z nich w miejscu zdjęcia zmarłego artysta umieścił własny wizerunek.   W ten sposób utożsamił się z „każdą” śmiercią posługując się stylizacją fotomedialną.
Na początku lat 70. Różycki przez kilka lat nie potrafił odnaleźć się w nowej strukturalistycznej grupie, jaką był Warsztat Formy Filmowej. Nigdy nie zrealizował filmów czy wideo w tym nurcie. . Ale jego fotografie analizują zarówno modele pojęciowe fotografii (przekonujący cykl Fotografia warunkowa), jak i są refleksją na temat czasu w fotografii i jej struktury przestrzennej. Jednak Różycki potrafił także wniknąć w przestrzeń antropologiczną (w tym cmentarza), symboliczną i mitologiczną (mit Ikara). Wykorzystywał analizy fotomedialne do penetrowania i odnalezienia w sobie struktury symbolicznej, bardziej w znaczeniu Rolanda Barthes’a i Claude Lévi-Strauss’a, niż Mircei Eliadego.
W cyklu Fotografia warunkowa, pokazanym już w 1973 roku, pojawiają się zapowiedzi przełomu artystycznego, ponieważ struktura jego prac uległa metaforycznemu rozbiciu. Interesujące są prace z ustrukturalnieniem twarzy artysty, z dziwnie wskazywanym na zegarze upływem czasu. Pojawił się także „prosty” motyw drzewa, które emanuje swą niezwykłą formą. Jako żart, ale istotny, należy traktować fotomontaż z przedstawieniem artysty w starym domu, na dachu którego znajduje się nadnaturalnej wielkości ptak.
Ale w największym stopniu, obok pracy z autoportretem na cmentarzu, sakralność i byt artystyczny przetrwały w bardzo znanej realizacji z wielokrotną ekspozycją Projekt uruchomienia obrazu fotograficznego Ikar (1975), w której istotne jest zmaganie symboliczne artysty tak, aby w powstającej i zmieniającej się materialistycznej z przesłania strukturze przetrwała symbolika mitu, co udało się! Jest to jedna z najbardziej przekonywujących prac analitycznych z lat 70. XX wieku, jaka powstała w fotografii europejskiej.

Zrozumienie sacrum. Bycie bytu

Działaniem à rebours religijnym i sakralnym, ale istotnym w kontekście następnych doświadczeń, był oskarżycielski wobec atmosfery stanu wojennego, bardzo ważny jako forma artystycznego oporu i walki z systemem totalitarnym cykl Fotografia monopolowa (1982), niby gloryfikujący kolejki przed sklepami, żołnierzy na ulicach, czy świnie w chlewie, a także w specjalny sposób Wojciecha Jaruzelskiego. Było wówczas aktem odwagi obywatelskiej, ponieważ prace pokazane zostały w podziemnej galerii Czyszczenie Dywanów w Łodzi w okresie stanu wojennego. Zwraca z nich użycie materiału z codziennych gazet (kolaż) i forma zdobienia, znana ze sztuki sakralnej, zastosowana w sposób pełen przekory, typowy dla antyestetyki dadaizmu i Łodzi Kaliskiej (zwłaszcza Adam Rzepecki) z tego czasu.  
W kilku tekstach artysty m.in. Drzewo poznania (1990), Wyzwalanie wyobraźni (1991) i Fotografia nostalgiczna (2004) postrzegamy inspirację, a potem wspólną drogę w analizie idei religii z wielkim rumuńskim religioznawcą – Mirceą Eliadem. Na temat sacrum Różycki pisał: „Dialektyka sacrum zakłada zawsze jakiś mniej lub bardziej wyraźny wybór, w wyniku którego przedmiot zaczyna nabierać wartości sakralnej, choć pozornie, ze stanowiska profanum, nie różni się niczym od podobnych mu przedmiotów naturalnych. Wynika z tego, że każda grupa ludzka w jakimś miejscu i momencie historycznym przekształca w hierofanię pewne przedmioty, zwierzęta, rośliny, gesty, słowa, itd.[3]
            W koszulkach Panny Marii widoczny jest żart obok dominującej aury religijności, nakładanej poprzez akt twórczy na profanum świata, do łaski powróciły zainteresowanie fotokolażem i kolażem[4]. Artysta odnalazł w sobie pokłady idei romantycznych, które pozwalają mu tworzyć boską rzeczywistość w sztuce! To także akt odwagi artystycznej, który w latach 80. przyjmowany był jednostronnie, jako forma aktywności w ramach ludycznej Kultury Zrzuty. Cykl ujawnia, że sakralność, boskość może jawić się dosłownie w każdym miejscu a sakralne znaczenie może mieć zwykła koszulka, dziewczynka i kobieta. Wszystko zależy od siły wiary religijnej.
W latach 80. Różycki wykonał przełomowe dla siebie fotografie utożsamiając się z figurą Chrystusa (Natury frasobliwe) i Matki Boskiej Częstochowskiej (Koszulki Panny Marii), pokazując w nich możliwości konstytuowania się sacrum w życiu swoim i każdego człowieka. Następnie powstały prace o znaczeniu bardziej antropologicznym Moje prywatne kalwarie, Raj tracony i Drzewo poznania na temat istoty symbolu krzyża, inspirowane po raz kolejny lekturą Eliadego, który stał się drogowskazem drogi artystycznej Różyckiego. Wielkość tych prac polega na zrównaniu i porównaniu „zwykłego” wyobrażenia drzewa, ikonografii Chrystusa i sztuki ludowej. W zaskakujący sposób ukazał wspólnotę tych archetypicznych wyobrażeń.  Jednocześnie, jak już wspomniałem, w latach 80. artysta uczestniczył w działaniach Kultury Zrzuty, jako „artysta osobny” (termin Zofii Fijałkowskiej),  która miała wyłącznie za zadanie działania ironiczno-nihilistyczne, nigdy zaś antropologiczne czy symboliczne, choć obecnie dystansuje się od niej.

Autocytat rodzinny. Powrót Zofii Rydet

          Od kilu lat Różycki „współpracuje” z fotografiami wykonanymi przez swego ojca czy z dawną fotografią rodzinną (Fotografia nostalgiczna, 2004) posługując się cytatem oraz, co jest szczególnie ważne, z nieukończonymi pracami Zofii Rydet tworząc realizacje przekraczające dotychczasowe kategorie autocytatu (Fotoandrzejozofia, 2010). Zmarła w 1997 roku Rydet „powróciła” najpierw, jako idea w projektach wystawienniczych realizowanych przez Różyckiego jako kuratora od 2008 roku, a ostatnio w nowym cyklu, w którym, jak trafnie określił to Karol Jóźwiak, mamy do czynienia ze „świętych obcowaniem”[5]. Artysta nie narzucił tu własnego stylu. Tworzył tak, aby doprowadzić do końca nieukończone przez Rydet idee. Zawsze posługiwał się fragmentami powycinanych jej zdjęć, które otrzymał od Fundacji im. Rydet. Czasami trudno odszyfrować, które elementy są dziełem Różyckiego, a które Rydet, gdyż „współpraca” układa się w formie nieustającego dialogu!
        Jego twórczość jest  więc ontologiczno-sakralnym wyznaniem wiary, ale nie ortodoksyjnym. Dlatego część jego prac ma formułę i styl neoawangardowy, a tylko część religijną o charakterze tradycyjnym.

Bycie z sacrum, rozumienie boskości i Boga

Andrzej Różycki, twórca otwarty na wiele różnych postaw, eksperymentujący od początku lat 60. do chwili obecnej z tworzywem fotograficznym i uprawiający „plastyczną przygodę” jest obecnie, obok Jerzego Lewczyńskiego, najwybitniejszym fotografikiem polskim. Od początku swej twórczości wykonywał prace bardzo ważne, należące do najistotniejszych osiągnięć fotografii polskiej, by wymienić tu wspomnianą już Zatrutą studnię, Polską jesień czy Klatkę, ale także bliską już ówczesnej koncepcji Zofii Rydet Modlitwę. Artysta uprawia do dziś tzw. „estetykę błędu”, m.in. rozdzierając zdjęcia, tonując i malując je farbami, tworząc unikatowe obrazy o formule kolażu i fotomontażu. W swym plastycznym opracowaniu był najbardziej dojrzałym twórcą w grupie Zero 61, ale jego drogą twórczą, jeśli chodzi o formę, nie zaś ideę realizacji, podążył także w końcu lat 60. Michał Kokot, a na początku lat 80. Adam Rzepecki z Łodzi Kaliskiej.
Od drugiej połowy lat 80. Różycki ujawnia swoje myślenie o sztuce bliskie przede wszystkim ontologii fundamentalnej, w której interesuje go Heideggerowskie „bycie”, w czym poszukuje transcedentalnej rzeczywistości. Już w latach 60. sakralizował, początkowo nieświadomie, świat małych dziewczynek, później zwykłe drzewa, rodzinne, stare fotografie. Sakralizuje także sam siebie pokazując, że Chrystus był i jest w każdym w nas. W jego pracach zawarta jest także ironia, która poprzez rys dadaistyczny i surrealistyczny nie w pełni wkomponowała się w sakralność świata. Być może nie jest tu potrzebna?
W fotografii Różyckiego nie ma nicości, ani przede wszystkim trwogi, jest „ludzkie istnienie” i miłosierdzie „bytu”. Ale częstym jej składnikiem jest ironia i groteska, przejęta z czasów Zero 61, a sięgająca do młodopolskiej myśli artystycznej, bardziej Witolda Wojtkiewicza, niż Jacka Malczewskiego. Artysta wierzy w jedyne źródło prawdy, którą jest prawda religijna. Sztuka ma o tyle znaczenie, o ile umożliwia dostęp do bytu, gdyż, jak pisał Heidegger: „W dziele sztuki prawda bytu osadziła się w dzieło”[6]. Artysta wierzy, że zrozumiał i przeniknął w sposób teoretyczny i praktyczny zasady, jakimi manifestuje się sacrum, będąc „bytem w bycie”, aby jeszcze raz nawiązać do koncepcji Heideggera ze Źródła dzieła sztuki (1935), w której byt służy uświęcaniu sakralnego świata.


Przypisy:


[1] W maju 2011 w Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi miała miejsce wystawa zorganizowana przez Janusza Zagrodzkiego Poetyka form, którą można uznać za małą retrospektywę, pokazująca przemiany stylistyczne artysty od lat 60. XX wieku do chwili obecnej. Na obszernej ekspozycji zaakcentowano m.in.: analizy konceptualno-strukturalistyczne z lat 70. oraz problematykę skoncentrowaną wokół słynnego już zdjęcia pt. Zatruta studnia, 1967 (w zbiorach. Muzuem Historii Fotografii w Krakowie). W górnej części galerii Willa pokazano ostatnie prace cyklu Fotoadrzejozofia (2010) wykorzystujące niedokończone kolaże Zofii Rydet, do których artysta dołączył własne fragmenty fotografii, niejako „współpracując” z duchem zmarłej wybitnej artystki. W oddzielnym pomieszczeniu, w galerii Chimera, zaprezentowano cykle: religijny, choć otwarty także na ironię Koszulki Panny Marii i prześmiewczy w stosunku do „państwa wojny” cykl Fotografia monopolowa (1982), który był pokazany w podejrzanej wówczas pod względem poprawności politycznej łódzkiej galerii undergroundowej Czyszczenie Dywanów w lipcu 1982 jako Analiza fotografii monopolowej. W unikatowym wydanym na ksero w ilości 30 egzemplarzach katalogu Zakaz zawahania, Czyszczenie Dywanów, opr. A. Paczkowski i R. SowiakŁódź 1984, s. nlb znajduje się krótki tekst Różyckiego: „…starałem się zobiektywizować jak gdyby poglądy i kłopoty różnych osób nie tylko artystów, ale każdego zakłopotanego człowieka, zagubionego i zrobiłem taką realizację, która jest jak gdyby ramami różnych myśleń, różnych pokazów wyobrażeń, co nasz przywódca chciał czy co sobie inni wyobrażają na temat jego możliwości. Czy jego celów, jak sobie my ludzie w Polsce wyobrażamy tego przywódcę. Co on narobił…”
[2] Ta praca i kilka innych zapowiada obiekty fotograficzne z lat 90. Wojciecha Prażmowskiego, który w niezwykle udany sposób podjął konceptualizm Różyckiego, kierując go w stronę fotografii inscenizowanej. Przełomem w podejściu do fotografii Prażmowskiego, ale przede wszystkim w wykrystalizowaniu indywidualnego stylu okazała się wystawa Pierwsza światowa wystawa zdjęć zepsutych (Mała Galeria ZPAF-CSW, Warszawa 1989), w której w nowatorski sposób odwołał się do pojęcia inscenizacyjności, sięgając do koncepcji zdjęć rodzinnych i anonimowych Jerzego Lewczyńskiego i sakralności, która istnieje także w fotografii Andrzeja Różyckiego. Prażmowski od tego momentu tworzył fotografię, której koncepcja wyrażała tradycję najnowszej historii Polski, jej symboli i mitów. Od samego początku chętnie stosował zabieg fotomontażu, a także interwencje w obraz pozytywowy, co miało swą polską tradycję w doświadczeniach z kręgu piktorializmu, a także z eksperymentów grupy Zero 61 a manifestowało się w formule „fotografii inscenizowanej”.
[3] A. Różycki, Moje „przygody” i romanse fotografii ze słowem, w: Fotografia: realność medium, (red. A. Kępińska, G. Dziamski i S. Wojnecki, ASP Poznań [1998],  s. 243.
[4] Cykl należy rozważać w kontekście późnej twórczości Zofii Rydet, która w latach 80. była najbliższą artystycznie Różyckiemu artystką. Można zauważyć, że Suita śląska Rydet wykonana na przełomie lat 80/90. przyjęła formę zbliżoną do omawianego cyklu łódzkiego artysty!
[5] K. Józwiak, Epilog o medium fotografii Z. Rydet, Andrzej Różycki. Fotoandrzejozofia, Galeria 87, grudzień 2010, s. nlb.
[6] M. Heidegger, Holzwege, GA 5, 1978, s. 21, za: C. Woźniak, Martina Heideggera myślenie sztuki, Kraków 2004, s. 71.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz